Opis:

Ośmioletni Naruto spotyka pewnego zamaskowanego członka Akatsuki. Ten proponuje mu, by chłopiec dołączył do jego organizacji. Uzumaki przyjmuje imię Menma i zaczyna nowe życie. Mieszkając wśród morderców i szaleńców, staje się jeszcze bardziej nienormalny. Po 5 latach wyrusza do Wioski Liścia na Egzamin na Chuunina. On, Kabuto i Deidara w taki sposób mają zebrać informacje o młodym pokoleniu Konohy. Tylko dlaczego na liście absolwentów Akademii jest też imię "Naruto Uzumaki"?

sobota, 3 maja 2014

One-shot: I see You (ObiRin)





Krótki O-s napisany przez zbyt częste jaranie się Obitem. No i to pierwsza para, którą się jaram jak głupia xD



One-shot:  I see You (ObiRin)
{Soundfick}

Kakashi i Rin przygotowali się do walki. Ninja Kiri ścigali ich już od dobrych 4 godzin, a im już brakowało sił. Onini Mgły stanęli przed nimi. Ich pozy ukazywały jak bardzo sobie drwią z Konoszan.
- Nic się nie bój Rin – powiedział Kakashi i osłonił ją własnym ciałem – Obiecałem, że się tobą zajmę i dotrzymam słowa.
- Kakashi, mnie nie da się już uratować – szepnęła – Jeśli dotrę do wioski, pieczęć aktywuje się, a Sanbi zniszczy Konohę.
- Jestem pewny, że Kushina-sama coś wymyśli. Jest mistrzem w pieczęciach i...
- ZABIJ MNIE – powiedziała i zrobiła to tak stanowczo, że Kakashi przez chwile nie wiedział co ma zrobić.
- Nie mogę...
- Moi mili nie sądzę, że to czas na pogaduchy – odezwał się przywódca AMBU Kiri i zaśmiał się. Dziesiątka oninów rzuciła się na dwójkę Konoszan. Hatake złożył pieczęć do Raikiri, ale błyskawica ledwo się tliła. By uratować Rin, używał dziś sporo Sharingana i jego chakra była na wyczerpaniu.
Oddychał ciężko przez coraz większy brak chakry.
- Chikuso... – przeklął, gdy jeden z oninów Kiri zbliżył się do nich z wyciągniętą kataną.
I wtedy stało się coś niesamowitego. Postać pojawiłą sie znikąd i natychmiast zabiła onina Kiri jego własną kataną.
Kakashi stał oniemiały i wpatrywał się w plecy mężczyzny przed nim. Nosił długi czarny płaszcz z cherbem Uchihów na plecach. Miał długie krucze włosy, które spływały mu na ramiona, a następnie ginęły gdzieś w połach kaptura. W lewej z rąk trzymał czerwony parasol, którym osłaniał się przed deszczem. W prawej zaś ściskał katanę, którą chwile wcześniej odebrał oninowi Kiri, a następnie pozbawił życia.
- Kakashi-kun, nie powinieneś pozwalać kobiecie moknąć na deszczu – powiedział nieznajomy i żucił oniemiałemu szarowłosemu parasol, a sam z niesamowitą prędkością ruszył na oninów. Konoszanie wpatrywali się urzeczeni jak nieznajomy ninja w kilka chwil pokonał oddział ANBU. Jego ruchy były płynne i takie piękne... Wyglądał jakby tańczył. Wystarczyło, że dotykał wrogich ninja, a oni padali. Z co poniektórych zaczęły wyrastać rośliny. Gdy skończył stał po prostu po środku pola walki otoczony przez wielkie drzewa, które wyrosły z martwych shinobi. To było takie... niesamowite.
Mężczyzna odwrócił się w ich stronę, a oni zdumieni patrzyli na jego oblicze. To był...
- O-obi-to – wyjąkała Rin.
Szatyn spojrzał na nich a jego stalowe spojrzenie stopniało. Z prawego oka zniknął blask sharingana.
- Rin, Kakashi…
Konoszanie rzucili się w jego stronę i powalili na ziemię.
- Obito! – krzyknęli, a z ich oczu pociekły łzy szczęścia. Uchiha przyciągnął ich do siebie i objął. Był tak bardzo szczęśliwy. Bał się, że już nigdy ich nie zobaczy.
- Dziękuję wam – szepnął, a oni spojrzeli na niego zaskoczeni – Byliście powodem dla którego tak bardzo starałem się przeżyć. Cieszę się, że was widzę, szczególnie ciebie, Rin – zwrócił się do dziewczyny i uśmiechnął się.
Szatynka zarumieniła się. Dopiero teraz to do niej dotarło, ale chłopak, który jak myśleli, nie żyje od prawie trzech lat, kompletnie różnił się od Obito którego znała. Wydawał się być taki... dorosły. No i wyprzystojniał! I te cholerne długie włosy, które opadały mu na ramiona! Jego wyglądu nie niszczyła nawet blizna na policzku, a tylko dodawała charakteru.
- Jak udało ci się przeżyć? – spytał Kakashi. On też widział tą dziwną metamorfozę. I chodź ten Obito różnił się od tego, którego kiedyś znali, to w głębi duszy Hatake był pewny, że to on... Czekaj, czekaj! Czyżby Obito był teraz od niego wyższy!!!
- Będziemy mieli jeszcze dużo czasu by o tym porozmawiać – powiedział Uchiha – Teraz trzeba zająć się Rin. Wiem, że ma na brzuchu pieczęć więżącą Sanbiego. Spróbuję zablokować mechanizm uruchamiający, ale Kushina-sama będzie musiała to jeszcze poprawić – powiedział w stronę białowłosego, a potem zwrócił się bezpośrednio do dziewczyny – Rin podwiń bluzkę.
Dziewczyna poczuła jak jej policzki przybierają odcień herbu Uchihów, ale posłusznie podwinęła koszulkę ukazując pieczęć na płaskim brzuchu. Chłopak dotknął jej skóry. Mięśnie Rin natychmiast się spięły pod dotykiem bruneta.
Sam Obito zdawał się tego nie zauważać i dalej w skupieniu badał pieczęć. Po pięciu minutach skrzywił się lekko.
- Wybacz, Rin, ale to może zaboleć – zwrócił się do dziewczyny – jesteś gotowa? – spytał, a szatynka powoli pokiwała głową. Uchiha złożył kilka pieczęci i położył ręce na brzuchu dziewczyny.
- Fūinjutsu: Kagi... – wypowiedział nazwę techniki, a w brzuchu Rin pojawił się dziwny fioletowy klucz - ... saishā! – gdy to powiedział klucz przekręcił się, a z ust Nohary wydobył się ryk bólu.
Kakashi w pierwszej chwili chciał go odepchnąć, ale widząc ból w oczach przyjaciela nie poruszył się nawet o milimetr.
Obito starał się być jak najdelikatniejszy i działać jak najszybciej jednak zanim skończył gardło dziewczyny było tak zdarte, że nie mogła już krzyczeć.
- Przepraszam Rin – powiedział i przytulił wymęczoną dziewczynę do siebie. Uniósł ją w ramionach i skierował się w stronę Kakashiego – Zabierz ją do wioski – zwrócił się do szarowłosego.
- A ty? – zdziwił się Hatake. Gdy tak patrzył z dołu na Obito to czuł się po prostu głupio.
- Muszę się komuś odwdzięczyć – odparł – Guruguru, Zetsu – zawołał, a z ziemi wyłoniły się dwie białe postacie o dziwnych twarzach – Eskortujcie ich do Konohy. Ja muszę załatwić coś z Mistrzem – powiedział. Pochylił się jeszcze nad Rin i ucałował delikatnie jej usta.
- Tak jest Obito-sama – zawołali wspólnie, a Obito po prostu się rozpłynął.

Walking through a dream
I see you
My light in darkness breathing hope of new life
Now I live through you and you through me
Enchanting
I pray in my heart that this dream never ends

- A więc to ty jesteś tym Bakakashi – odezwał się zielonowłosy, który poruszał sie na pół wtopiony w podłoże.
„Bakakashi?” Zdziwił się Hatake, ale postanowił nie zwracać uwagi na dziwną ksywkę.
- Obito-sama opowiada o tobie przy każdej okazji... i mówi jaki to nie byłeś... jesteś głupi – zaśmiał się drugi, którego twarz wyglądała jak wielka spirala z otworem na oko. Kakashi spojrzał na niego spode łba. Tak, coś takiego mógł powiedzieć tylko Obito – Jedynie więcej mówił o panience Rin. Czasami też wspominał o panu Minato.
- Nie zapomniał o nas, prawda?
- Nigdy w życiu, Bakakashi-kun – zaprzeczył Guruguru – po tym jak znów mógł się ruszać, każdy dzień poświęcał na trening. Powtarzał, że musi do was wrócić, że skoro wreszcie posiada moc by was bronić to zrobi wszystko by do was wrócić.
- Moc? – zdziwił się Kakashi i dalej uważnie słuchał.
- Tak, ¼ jego ciała była poważnie zniszczona, więc Mistrz zastąpił je kawałkiem świętego drzewa. Jako Uchiha, Obito-sama może używać tej mocy po przeszczepie i teraz doskonali swoją technikę Mokutona.
- Mokuton?! – Kakashi był w szoku. Sharingan i element Drewna były uważane za dwie największe moce w świecie shinobi. Jak potężny musiał być teraz jego przyjaciel!
- Tak, Obito-sama poświęcał każdy dzień by móc używać mocy świętego drzewa, więc opanował go do perfekcji.

W kryjówce Madary
- Witaj Mistrzu – przywitał się Obito – Wróciłem by podziękować. Gdyby nie ty nie byłbym wstanie uratować moich przyjaciół.
- Hmn… a więc udało ci się.
- Tak. Teraz musimy się pożegnać. Wiesz, świat wcale nie jest taki zły jak myślisz... To prawda, że dzieje się wiele złego, ale nadal jest tam ktoś kto nas potrzebuje. Wiem, że gdyby Rin umarła to zatraciłbym siebie, ale zdaje sobie sprawę, że każdego z nas spotyka taka tragedia.
- W takim razie, zanim odejdziesz, coś ci dam – powiedział starzec i przyłożył dłoń do swojego oka, a po chwili podał je młodszemu Uchisze.
- Gori, wszczep je – zwrócił się do jednego z białych klonów, a ten zrobił to bez wahania.
Madara tylko uśmiechnął się i zasnął.
- Idź już, Obito-sama – powiedział Gori – my zajmiemy się ciałem Mistrza Madary. On też zasłużył na odpoczynek.

W siedzibie Hokage panował gwar. Hiruzen wytężył swoje stare kości i z całych sił trzymał wściekłego Yondaime, który chciał rzucić się na radę.
- Jak to kurwa nie pozwolicie mi do nich iść!!!
- Jesteś Hokage, Minato, teraz twoim obowiązkiem jest strzec wioski, a mamy wojnę! – warknęła starsza.
- Mam to w dupie! Moi uczniowie są w niebezpieczeństwie!
- Byli uczniowie – zadrwił Danzo.
Hiruzen tylko westchnął. Zdecydowanie Minato przebywał zbyt często z Kushiną i odbijało się to teraz na jego charakterze. Już miał ochotę znokautować Yondaime, gdy do Sali wpadł jego syn – Asuma.
- Hokage-sama! Tō-san! Kakashi-san i Rin-san! Są tuż u bram eskortowani przez jakąś dziwną dwójkę!

Przed bramą natychmiast pojawił się Minato, a razem z nim Hiruzen, starszyzna i cały rocznik Kakashiego i Rin. Oboje wyglądali jak siedem nieszczęść. Hatake oddał nieprzytomną Rin w objęcia Hokage i sam ledwo nie mdląc pasł na kolana.
- Minato-sensei, trzeba ją natychmiast zanieść do Kushiny-sama. W Kiri-gakure zapieczętowano w niej Sanbiego. Chcieli go tu uwolnić. Jeśli Kushina-sama... – Hatake zaczęło powoli brakować tchu. Yondaime natychmiast kazał zanieść dziewczynę do swojej narzeczonej. Sam pomógł wstać Kakashiemu.
- Dobra, to my spadamy, Bakakashi-kun – powiedzieli jednocześnie Guruguru i Zetsu. Musimy wracać do Mistrza, choć pewnie jeszcze tu wpadniemy – powiedziawszy to zniknęli wtapiając się w ziemię.
- Sensei jest coś co muszę ci powiedzieć – powiedział ciężko Hatake tuż zanim zemdlał.

Obito stanął przed bramą wioski. Kaptur opadał na jego twarz zasłaniając ją. No co, chciał zrobić im niespodziankę! Jak zwykle wartownicy spali. Zaśmiał sie cicho i pstryknął palcami w czoło jednego z nich budząc go natychmiast.
- Stój, kim jesteś! – krzyknął lekko skołowany chuunin budząc przy okazji kolegę.
- Kimś kto musi natychmiast widzieć się z Yondaime Hokage – odparł – Mam sporo informacji, które mogą pomóc w wygraniu wojny – powiedział, a w jego oku błysnął Sharingan. Chuunini natychmiast wstali i zaprowadzili go w stronę budynku Hokage.

I see me through your eyes
Living through life flying high
Your love shines the way into paradise
So I offer my life as a sacrifice
I live through your love

Kakashi obudził się gdy tylko poczuł, że ma wystarczająco sił by powiedzieć o wszystkim Hokage. Tak jak podejrzewał Minato siedział obok. W ręku trzymał dokumenty, które zapewne musiał wypełnić jako Hokage.
- Minato-sensei – wychrypiał, a blondyn natychmiast zwrócił na niego uwagę.
- Kakashi!
- Muszę ci coś powiedzieć, sensei. My… ja i Rin byliśmy bardzo blisko śmierci. Gonili nas... Rin nawet chciała bym ją zabił – wyszeptał i aż wzdrygnął się gdy przypomniał sobie jej głos – Wtedy pojawił się on... ja sam nie mogłem w to wierzyć, sensei! Ale to na pewno był on! Tylko jedna osoba nazywał by mnie „Bakakashi”!
Minato wciągnął głośno powietrze.
- Przecież Obito...
- Eh, Bakakashi! A chciałem zrobić Minato-sensei niespodziankę – usłyszeli zasmucony głos. Natychmiast się odwrócili. Oparty o framugę stał młody czarnowłosy mężczyzna w ciemnej szacie.
- O-o-o... Obito! – wychrypiał blondyn. Był w takim szoku, że aż usiadł na podłodze.
- Dobrze cię widzieć Minato-sensei – powiedział – Co z Rin?
- Rin? – spytał głupio Namizake, nadal w szoku.
- Właśnie, co z Rin? – spytał Kakashi.
- Kushina mówiła, że wszystko z nią w porządu. Lerzy w szpitalu na oddziale ninja – wyjąkał Minato. Obito skinął mu w podzięce głową i ruszył w stronę wyjścia.
- A i Manto-sensei – zwrócił się do nadal bladego Hokage – moglibyście usunąć mój nagrobek?

Rin obudziła się kilka dni później. Rozejrzała się zaspanymi oczyma po pokoju, a następnie skierowała go na swoje nogi, gdzie wyczuwała ciężar. Zarumieniła się lekko widząc śpiącego na jej kolanach czarnowłosego chłopaka. Nadal nie wierzyła, że on tu jednak jest. Dla pewności pogładziła go po włosach.
„Miękkie” pomyślała. Jej dłoń powędrowała powoli do policzka Obito. Zatrzymała się dużej przy jego bliźnie. Skóra w tym miejscu miała bardzo dziwną fakturę, ale nadal była miękka.
Gdy spojrzała na jego oczy zauważyła, że się jej przygląda. Zarumieniła się i zabrała rękę.
- Ohayo Rin – przywitał się i podniósł się do siadu.
- O-oh-ha-yo Ob-ito-kun – wymamrotała pod nosem.
- Jak się czujesz? – spytał.
- Dobrze! – powiedziała, ale chyba trochę za szybko.
- Jesteś cała czerwona, nie masz gorączki? – spytał i przyłożył jej rękę do skroni, a dziewczyna poczuła, że rumieni się jeszcze bardziej.
- Na pewno!
- To dobrze – powiedział i wstał. – Wybacz, ale muszę iść teraz do Minato-sensei.
Pochylił się nad nią i ucałował ją w policzek.
- Wypoczywaj, Rin! – powiedział i zniknął za drzwiami, a Rin Nohara jeszcze długo leczyła czerwone wypieki.

Kilka dni później Hokage ogłosił, iż Obito Uchiha, który wiele lat temu został uznany za zmarłego, teraz odnalazł się. Wszyscy doskonale wiedzieli, co chłopak zrobił i już od dawna uważali go za bohatera. Przestano też rozprzestrzeniać pogłoski jakoby Kakashi odebrał zmarłemu koledze Sharingana.
Jednak pojawił się pewien problem: Każdy Uchiha ma harem! Odkąd Obito pojawił się w wiosce, żadna kobieta nie przeszła koło niego obojętnie. Z uwielbieniem patrzyły na niego dziewczynki, nastolatki, mężatki a nawet staruszki.
Asuma zgrzytał zębami ze złości, gdy widział jak Kurenai wlepia swoje piękne czerwone oczy w Uchihę. Dziewczyna strasznie mu się podobała, ale nie miał teraz w sobie odwagi by jej to powiedzieć. Po za tym gdyby miał założyć rodzinę... dziecko dwójki shinobi nigdy nie miało lekko. Może i dobrze było przygotowane do Akademii, ale zawsze mogli stracić rodziców na misji!
Jednak teraz wątpił czy jego fantazje: „wesoła rodzina, ja i Kurenai” doczekają się realizacji.
Brunetka wpatrywała się w Uchihę jak w cholerny obrazek. Dobra, dobra! Tak, był przystojny, czarnowłosy, wysoki i dojrzały w przeciwieństwie do pozostałych chłopaków w ich wieku! Dodatkowo czarujący gentelmen! KURWA! Zwariować można!
Tak, dokładnie, można zwariować I ten sam problem miała Rin. Była wściekła na koleżanki, które spoglądały w stronę jej „przyjaciela z drużyny” maślanymi oczyma. Gdy tylko to widziała miała wrażenie, że się w niej gotuje.
Miała straszny mętlik w głowie. Obito często spoglądał w jej stronę TYM wzrokiem, który powodował, że na jej policzkach pojawiały się rumieńce.

- Obito, wiesz dlaczego cię wezwałem.
- Domyślam się, Hokage-sama – odparł Uchiha.
- Jesteś silny, dlatego chciałbym byś przystąpił do egzaminu na jounina. Wierzę, że podołasz temu zadaniu.
- Oczywiście.
- W takim razie twój egzamin odbędzie się za 2 tygodnie. Będziesz walczył z kilkoma naszymi ninja.  Może wezmę też kilkoro z twojego rocznika.
Obito skinął głową i skierował się w stronę drzwi.
- Ach, Kakashi, możesz już wyjść – zaśmiał się i opuścił gabinet dokładnie w momencie, gdy Hatake w stroju AMBU spadł wprost na środek pokoju.

Kakashiemu trochę zajęło zanim doszedł do siebie. Czuł się... tak beznadziejny! KURWA, pierwszy raz w życiu zazdrościł Obito... dobra, nie pierwszy, bo ostatnio zdarzyło mu się to coraz częściej. Szczególnie, że na Anko również działał urok Uchihy.
Po raz kolejny uderzył głową w ścianę, a Minato ledwo pohamował rozbawione prychnięcie. To było naprawdę zabawne: oglądanie tej telenoweli.
- Kakashi, chce byś był jednym z przeciwników Obito – zwrócił się do Hatake – Jesteś jednym z najzdolniejszych jouninów w wiosce. Wiem też, że wasza rywalizacji gdzieś się tli w sercach i uważam, że dzięki temu da z siebie więcej.
- Hai, Hokage-sama.

You teach me how to see
All that’s beautiful
My senses touch your word I never pic
tured
Now I give my hope to you
I surrender
I pray in my heart that this world never ends

- Dokąd idziesz? Rin! – zawołała Kurenai. Zaraz za nią szła Anko i kilka innych dziewczyn.
- Idę zobaczyć jak idzie trening Obito – przyznała szczerze – Ćwiczy nad wodospadem. Oczy wszystkich dziewczyn zaświeciły się jak brylanty.
- Idziemy z tobą! – stwierdziły jednocześnie, a Rin poczuła, że wybucha w niej wulkan. Dziewczyny wyrwały z jej rąk koszyk i pobiegły w stronę wodospadu niczym struś pędziwiatr. Nohara natychmiast ruszyła za nimi.

Obito stał na tafli wodnej tuż pod wodospadem. Czuł jak krystaliczna, lodowata woda oblewa jego ciało. Koszula i płaszcz leżały gdzieś w trawie, a buty walały się na płyciźnie.
Chłopak złożył ręce jak do modlitwy.
„Element wody... wczuć się w wodę... Być wodą” rozmyślał.
- Aaa!!! Obito-kun! – usłyszał nagle i aż przewrócił się zaskoczony wpadając do wody.
- Cześć dziewczyny – przywitał się i uśmiechnął się głupio. Wstał z wody i przeciągnął się. Anko aż oblizała się, gdy zobaczyła jego dobrze zbudowany, wilgotny tors.
Kurenai przepchnęła się między nimi i podała mu koszyk.
- Proszę, Obito-kun – powiedziała i uśmiechnęła się uroczo.
- Dzięki – przyznał. Otworzył koszyk i uśmiechnął się kpiąco – Widzę, że Rin znów zrobiła mi onigiri – stwierdził, a dziewczyny zarumieniły się głupio.
- Obito! – zza ściany lasu wyłoniła się Rin.
- Ach, Rin-chan, wreszcie jesteś – podszedł do niej – Dzięki za onigiri. Twoje są najlepsze.
Dziewczyna uśmiechnęła się i zaczęła mleć w ręce pukiel włosów ze zdenerwowania.
- Dzięki – zaśmiała się. Nie chcąc patrzeć mu w oczy zniżyła wzrok lecz szybko zrozumiała, że nie był to najlepszy pomysł. Z pewnością naga klatka przyjaciela, nie była czymś co chciała TERAZ widzieć. Zarumieniła się.
- Dobra, to ja może już pójdę! Nie chcę ci przeszkadzać w treningu! – wykrzyknęła cała czerwona na twarzy.
- Dziękuję Rin-chan, to miło z twojej strony – powiedział i przyciągnął ją do siebie i ucałował w policzek po czym odszedł w stronę wodospadu. Zanim Rin uciekła dojrzała wściekłe spojrzenia koleżanek.

2 tygodnie później na polu treningowym numer 23 spotkali się najważniejsi jounini wioski, Hokage, Hiruzen Sarutobi oraz jeden z przedstawicieli starszyzny.
Kushina, Mikoto i Hana usiadły razem pod drzewem, a ich mężowie stali kawałek dalej.  Na środku polany leżeli Guy, Lee i kilku innych jouninów oraz Kurenai i Anko.
Jednak nigdzie nie było widać Obito i Rin.
Zobaczyli ich na horyzoncie jakieś 20 minut po czasie.
- Spóźniłeś się – syknął Hatake.
- Przepraszam, spotkaliśmy staruszkę z zakupami i no wiesz – zaśmiał się, a szarowłosy zrobił minę jakby miał go zaraz zabić – Ej, ej, nie patrz tak na mnie. Już słyszałem coś ty wyprawiał jak mnie nie było.
Rin zaśmiała się tylko i usiadła na jednym z pieńków treningowych.
- W takim razie zacznijmy – odezwał się Hokage – Najpierw Obito Uchiha będzie walczyć z naszym najmłodszym jouninem: Mighto Guyem.
Zielona bestia Konohy stanęła na środku pola przed młodym Uchihą.
- Znów walczymy przeciwko sobie Obito-kun! – wykrzyknął – Aż czuję w sobie zew młodości!
Minato tylko wzruszył ramionami i uśmiechnął się do Fugaku i Hiashiego, który patrzyli na brewkę jak na idiotę z debilem w gratisie.
Rozpoczęła się walka. Guy ruszył na Obito i natychmiast wymierzył kopniak. Jednak Uchiha natychmiast uchylił się przed ciosem. Nawet nie uaktywnił sharingana. Złożył ręce do pieczęci, a po chwili w jego ręce zmaterializował sie wachlarz w kształcie klepsydry ze znakiem trzyłeskowego kopiującego oka.
- Wachlarz Madary Uchihy – szepnął zszokowany Fugaku - Minato ten dzieciak tego nie przeżyje! I mówię tu o obojgu. Nie tylko siła jest duża, ale pobieranie chakry użytkownika!
- Spokojnie, Fugaku, jestem pewny, że Obito sobie poradzi. Nie wątp w niego, szczególnie, że jesteście z tego samego k...
Nie dokończył, bo nagle tuż przed jego twarzą przeleciał Guy i uderzył w najbliższe drzewo. Brewka syknął z bólu, gdy próbował wstać.
- Nie ruszaj się Mighto – powiedział jego przeciwnik – złamałem ci 75% żeber. Jedno z nich mogło przeciąć płuco. Jeśli się nie uspokoisz ogłuszę cię dla twojego dobra – mówił chłodno i konkretnie. Jego rocznik wpatrywał się w niego jakby widział go pierwszy raz na oczy. Cała jego postawa, gesty, mówiły o potędze i mocy.
Minato był wstrząśnięty, ale nic nie dał po sobie poznać i ogłosił koniec walki. Kolejni jounini po kolei padali jak muchy w starciu przeciw brunetowi. Chłopak był jak cicha bestia. Co jednak irytowało najbardziej Kakashiego to to, że do tej pory nawet nie uaktywnił Sharingana.
To była ostatnia walka. Hatake wyszedł na środek pola.
- No nareszcie, ile można czekać – westchnął – Zawsze chciałem z tobą walczyć, Kakashi.
- Ja także, ale zrób coś dla mnie, bądź wreszcie poważny... jak wtedy.
- Proszę bardzo – usłyszał szarowłosy szept tuż przy uchu i poczuł kunai na gardle. Obito przeciągnął stalą po jego gardle, a Hatake natychmiast podmienił ciało na kłodę drewna. Po chwili wyczuł gromadzącą się za nim chakrę.
- Katon: Gōkakyū no jutsu!
W stronę czarnowłosego pomknęła kula ognia.
- Enton: Hi Shihai no jutsu – szepnął, a kula ognia obkrążyła go jak satelitę i pomknęła na powrót w stronę szarowłosego, który ledwo uchylił się przed ciosem, gdy staną stabilniej na ziemi złożył pieczęcie do Raikiri. W jego dłoni zalśniły błyskawice. Doskoczył do Uchihy, ale gdy próbował go uderzyć ten zmienił swoją prawą dłoń w drzewo! Wszyscy wpatrywali się wielkimi oczyma w młodego Uchihę. Nikt oprócz Kakashiego i Rin nie wiedział o jego zdolnościach.
- Dalej Kakashi, spraw bym wydobył z tego ciała wszystko co mogę – szepnął i uśmiechnął się zadowolony z siebie. Kakashi był wściekły. Jak to możliwe, że nie mógł go pokonać. Natychmiast odsłonił kopjujące oko.
- Widzę, że podoba ci się mój prezent – stwierdził Obito – W ciągu tych trzech lat ponoć nieźle nim podziałeś, ale czy zauwarzyłeś, że ostatnio nie masz dwóch tylko trzy łezki? – spytał – Tego dnia, gdy znów się spotkaliśmy mogłem wreszcie go udoskonalić. Niestety, ale jeśli obaj nie jesteśmy w tym samym miejscu to nie ważne co zobaczą nasze oczy, nic się nie stanie. To niewidzialna nić Kakashi, dlatego zanim mnie zaatakujesz, zastanów się co jeszcze umie twoje oko.
Hatake był w szoku. Skąd Obito miał drugiego Sharingana?!

I see me through your eyes
Living through life flying high
Your love shines the way into paradise
So I offer my life
I offer my love, for you

Obito przeciągnął się, a widownia wpatrywała się w niego oniemiała. Po aktywowaniu Sharingana walka trwała niezykle krótko.  Mimo, iż Hatake był geniuszem, nadal nie doruwnywał Uchiha, którzy mieli zdolność do używania kopjujących oczu we krwi. Obito po prostu przez niego przenikał! Kakashi nigdy nei mógł stwierdzić, kiedy Uchiha jest materialny, a kiedy nie. Walka była przesądzona. Na koniec Uchiha powiedział tylko „Jeszcze wiele musisz dowiedzieć sie o tym wzroku, przyjacielu. Dlatego też nie chciałem używac go przeciw któremuś z was... a tym bardziej przeciwko tobie.”
- Rin – zwrócił sie do szatynki – mogłabyś pozwolić na sekundę?
Dziewczyna podszła, a chłopak złapał jej rękę.
- Pamiętasz co mi kiedyś powiedziałaś? – spytał – Mówiłaś bym nie ukrywał swoich ran, dlatego musisz mi pomóc. Jednak Kakashi to Kakashi i generalnie to trochę mnie pocharatał. Szkoda, że nie w drugi bok – zaśmiał się – wtedy to sam bym się uleczył – powiedział i podciągnął koszulę i zdjął by pokazać rane koleżance. Dziewczyny zapiszczały cicho, a Kushina i Mikoto zagapiły się na niego, na co ich mężowie zazgrzytali zembami.
- Gdybyśmy były młodsze... – zamarzyła Kushina.
- Albo on starszy... – dołączyła się Mikoto
- Fugaku, weź coś zrób – powiedział Minato.
- A co ja mogę. Jak go zabiję to będzie skanadal, bo jesteśmy z tego samego klanu.
- Nie patrz na mnie to mój były uczeń... i jestem Hokage.
Obaj panowie chwile analizowali swoje wypowiedzi i spojrzeli na Hiashiego.
- To może ty?
- Spadajcie. Obiecałem Hanie, że…
Chciał powiedzieć coś dalej, ale jak zobaczył TEN wzrok swojej małżonki, któy wcale nie był skierowany na niego, to miał wrażenie, że zaraz pewien Uchiha dozna poważnej kontuzji w najbliższym czasie.

And my heart was never open
(and my spirit never flew)
To the world that you have shown me
But my eyes could not division
All the colours of love and of life ever more
Evermore

Szli w stronę szpitala, a Obito nadal trzymał ich ręce złączone. I choć twarz Rin była karmazynowa aż po same uszy, to dziewczyna była strasznie zadowolona. W szpitalu szybko go opatrzyła i kazała łykać pigułki wzmacniające.
- Emm, Rin – zaczął chłopak. Nohara spojrzała na Obito i zauwarzyła jego zaróżowione ze zdenerwowania policzki. – Nie chciałabyś towarzyszyć mi na festiwalu? – spytał.
Nie zastanawiała się długo i ochoczo kiwnęła głową. Nie wierząc w swoje szczęście, Obito pocałował ją i przytulił do siebie.
- Wspaniale, przyjdę po ciebie o dziewietnastej! – krzyknął wybiegając ze szpitala.
- Ba-baka – wyjąkała Nohara cała czerwona – dopiero co go zszyłam...

Przeglądała się w lustrze już 3 raz z żędu. Czy na pewno nie wyglądała za grubo? A może yukata wcale nie pasowała jej kolorystycznie.
- Rin, przecież ci mówię, że wyglądasz cudnie – stwierdziła jej matka – Teraz mi powiedz kto z tobą idzie, że się tak odstrzeliłaś. Co, pewnei Kakashi.
Szatynka zaprzeczyła kręcąc głową. Ale chyba podobnie by się zachowywała, gdyby miała możliwość pójścia z Hatake… albo i nie! Cholerny mętlik w głowie.
- To z kim? – dopytywała się pani Nohara.
- Z Obito... – wyjąkała.
- Uuuu – zagwizdała z uznaniem matka – Ach pamiętam. Bardzo miły chłopak, a jak teraz wyprzystojniał. Nic dziwnego, że ugania się za nim pół Konohy.
- Możesz przestać – syknęła Rin. Że jej matka mówi takie rzeczy!
- Niesamowite, wreszcie odwzajemnilaś jego uczucia.
- C-c-co...
- Oh, gdy byliście jeszcze geninami i jedliście u nas obiad to zawsze patrzył się na ciebie, jakbyś była całym jego światem. Ty za to patrzyłaś na Kakashiego, więc nic dziwnego, że dla Obito był on największym rywalem. Skoro zgodziłaś się iść z nim na festiwal, to nic dziwnego, że dzisiaj latał po wiosce jak głupi. Mówię ci, jakby co najmniej został Hokage.
W tym właśnie momencie rozległ się dzwonek do drzwi. Rin szybko zeszła na dół i otworzyła drzwi. Stał w nich Obito w granatowej yukacie z herbem Uchiha.
- Ślicznie wyglądasz Rin – powiedział an przywitanie – To co, idziemy? – spytał.
Razem wyszli z domu Nohary i udali sie w stronę głównej ulicy miasta.
Przez cały wieczór chodzili między stoiskami. Co jakiś czas przechodziła obok parada z wachlarzami i bębnami.
Około godziny 21 miały zacząć się fajerwerki.
- Obito-kun! Chodź! Wszyscy zbierają się pod budynkiem Hokage!
- Czekaj, chodź ze mną – powiedział i pociągnął ją w drugą stronę – Znam takie jedno fajne miejsce...

- Ah, Sugoi ne~! – wykrzyknęła widząc widok. Znajdowali się w jednej ze starych punktów obserwacyjnych shinobi. Jednak w czasie rozbudowy wioski przestał być przydatny. Była to okrągła butka zawieszona wysoko na drzewei i teraz po wielu latach zarośnięta i zniszczona. Jako stara baza ninja był z niej świetny widok.
- Wiedziałem, że ci się tu spodoba. – powiedział i złożył ręce wykonując pieczęcie. Po chwili obok nich z pni zaczęły wyrastać lekko niezgrabne krzesła.
- Wybacz, jeszcze nei dokońca panuję nad kształtem.
- I tak jesteś niesamowity – stwierdziła i uśmiechnęła się do niego.
- Naprawdę tak myślisz? – spytał i zaruminił się lekko na jej komplement.
- Oczywicie. Wiesz... jeśli nadal marzysz o pozycji Hokage to... jestem pewna, że będziesz najlepszy.
- Dziękuję – powiedział i przytulił ją do siebie.
Trwali tak w ciszy czekając na fajerwerki.
- Wiesz, gdybyś nie uratował wtedy mnie i Kakashiego, to dziś pewnie bym nie żyła. Gdyby nie ty... jestem ci wdzięczna za to co zrobi...
- Nie musisz – przerwał jej – Gdyby nie ty, nigdy bym nie poszedł na przód. Gdybyś zginęła czy wtedy, gdy ratowałem cię z Kakashim trzy lata temu, czy wtedy, gdy uciekaliście przed oninami Kiri, nie potrafił bym iść dalej.
- Jest wiele innych osób, dla których mógłbyś to zrobić – szepnęła.
- Mylisz się – odparł – Jak wiesz, moi rodzice zginęli, gdy byłem dzieckiem, więc wychowywała mnie jedna z rodzin Uchiha, która sama dzieci nieposiadała. Jednak nigdy nie byłem zdolny... nie byli ze mnie dumni, ale ty... zawsze powtarzałaś, że mogę coś osiągnąć i choć zawsze patrzyłaś na Ka...
- To ty się mylisz... ja... zawsze patrzyłam na ciebie... chciałam widzieć jak przewyższasz... jak przewyższasz naszych przyjaciół, Kakashiego, Minato-senseia... bo wiedziałam, że potrafisz... wtedy, gdy zobaczyłam jak walczysz... ja nigdy nie widziałam czegoś tak pięknego. Ninja od zawsze się mordują, zabijają by zabić... ty tańczyłeś i sprawiłeś, że ta walka była czymś cudownym... nadal na ciebie patrzę i chcę nadal to robić, bo ja... ja... ja chyba... cię... ko... kocham – wyjąkała i pocałowała go. Oszołomiony chłopak dopiero po chwili oddał pocałunek i przyciągnął ją do siebie.
Trwając tak wspólnie nie zauwarzyli nawet jak zaczyna się pokaz fajerwerków.

(I see me through your eyes)
I see me through your eyes
(Living through life flying high)
Flying high
Your love shines the way into paradise
So I offer my life as a sacrifice
And live through your love
And live ...
I see you

Jakiś czas po tym wydażeniu Obito i Rin oficjalnie zaczeli się spotykać, co było ulgą dla większości mężczyzn w Konoha. Kilka lat później pobrali się.
Mały Naruto wyrósł w świecie bez wojen i z rodzicami. Gdy był już dorosły i stał się jouninem został senseiem drużyny geninów wśród, których znajdował się syn Godaime Obito Uchihy. Sam równierz został Hokage, ale to zupełnie inna historia.

12 komentarzy:

  1. To jest cudowne! Bardzo chciałabym żebyś zrobiła z tego dłuższą historię!
    Baaardzo mi się podobało :)
    Życzę duuużo weny i pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  2. CUDNE!!! Bardzo mi się podoba, mogłabyś zrobić kontynuację już z małym Naruto i potem jak uczył ich syna!!!! Na początku myślałam, że poplątałaś czasy, bo napisałaś Gai i Lee, a Lee był dużo później (może tak miał na imię jego ojciec?) no i Hana jest siostrą Kiby ale skoro matka Hinaty też tak miała na imię to spoczko :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Witam,
    wspaniały tekst, Obito powrócił, stał się naprawdę bardzo potężny, i spełnił swoje marzenie o byciu Hokage...
    Dużo weny życzę Tobie...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń
  4. Witam,
    droga autorko gdzie jesteś? Niedawno natrafiłam na Twoje blogi, i ten jest pierwszy, który przeczytałam, i po prostu wciągnęło mnie, wspaniale piszesz sama historia jest niesamowita....
    Dużo weny życzę Tobie...
    Pozdrawiam Aga

    OdpowiedzUsuń
  5. Kimaro no Kitsune1 lutego 2015 07:21

    Ja: Napisałaś to świetnie
    Menma: (bije mnie w głowę) Cudownie, baka!
    Ja: Ite... (czarne chmury nad głową) Idę się powiesić...
    Naru: Ona zachowuje się gorzej od Kuramy
    Kyuu: To ty taki... FOCH FOREVER!!!
    Sasu: Ferajna, czas czas! (stuka w zegarek na ręce)
    Menma: Obito sweeetaśny, tylko trochę skopałaś Kaka-senseia (dostaje ode mnie w łeb)
    Ja: To nie twój sensei!
    Kyuu: Ogólna histora- kłaniajcie się narody
    Sasu: Bardzo intrygujący wątek z "fałszywym" Naruto
    Naru: Czekamy z niecierpliwością na nexta!
    Ja: A jak zawiesisz, albo cuś to, Kami-sama, nie ręczę za siebie Buahahahaha!!! (reszta wieje wszelkimi dostępnymi drogamii)
    Naru: NIIDAIME CHI NO HABENERO!!!!!!!!!!

    OdpowiedzUsuń
  6. Pojawi się tu jeszcze jakiś nowy rozdział?

    OdpowiedzUsuń
  7. Witam,
    autorko, proszę odezwij się od tak dawna nic się tutaj nie pojawia, a ja tesknię...
    Dużo weny życzę Tobie...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń
  8. 44 year-old Account Executive Benetta Girdwood, hailing from Terrace Bay enjoys watching movies like "Moment to Remember, A (Nae meorisokui jiwoogae)" and Rafting. Took a trip to Longobards in Italy. Places of the Power (- A.D.) and drives a Mercedes-Benz 540K Spezial Coupe. odwiedz witryne

    OdpowiedzUsuń
  9. Hejeczka,
    kochana ja bardzo tęsknię za tym opowiadaniem, co jakiś czas zagląda tutaj w nadzieji...
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń
  10. Hejeczka,
    kochana już tak dużo czasu upłynęło a tutaj nic nawet jednej małej informacji... a tak fajnie się zapowiadało to opowiadanie...
    proszę choć daj znak że żyjesz...
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń
  11. Hejeczka,
    kochana mam nadzieję, że nadejdzie taki dzień, że powrócisz tutaj, teksty są fantastyczne, czytało się z wielką przyjemnością...
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Monika

    OdpowiedzUsuń
  12. Hejeczka,
    tyle lat już minęło, a ja  tu co jakiś czas wracam i liczę, że jednak tutaj powrócisz...
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Iza

    OdpowiedzUsuń